Oszczędzanie samo w sobie jest rozsądne, jednak ja lubię mieć w tym działaniu jakiś cel. W moim przypadku są to podróże. Uwielbiam zwiedzać nowe miejsca, a moim największym marzeniem jest poznanie Islandii. To kraina inna niż wszystkie, a jej zachwycająca przyroda sprawia, że chciałoby się ją zobaczyć na żywo! Pozwól, że w tym wpisie, przeniosę się nieco w sferę marzeń i powiem Ci, jak wydałabym 20 tys. zł na podróże.
Zanim zaczęłabym planować taką wycieczkę, musiałabym ustalić, na jak długo chciałabym się zatrzymać na Islandii. Po lekturze kilku blogów podróżniczych wiem, że w kraju tym jest dość drogo, dlatego aby mieć pewien zapas w budżecie, zdecydowałabym się na dwutygodniowy wyjazd. Oczywiście podróż zaplanowałabym z odpowiednim wyprzedzeniem, celowałabym jednak w miesiące zimowe, kiedy jest duża szansa na zobaczenie zorzy polarnej – zdjęcia tego zjawiska zapierają dech w piersiach!
Wychodzę z założenia, że lot samolotem i zakwaterowanie to rzeczy, na których można pozwolić sobie na oszczędności – oczywiście z zachowaniem rozsądku. Jako środek transportu wybrałabym więc tanie linie lotnicze (często organizują promocje, a z Wrocławia jest bezpośredni lot do Keflaviku, największego lotniska na Islandii). W zależności od tego, z jak dużym wyprzedzeniem zarezerwowałabym bilety, same przeloty kosztowałyby mnie w granicach 1-1,5 tys. zł. Noclegu szukałabym z kolei na serwisie Airbnb – oferta tam jest zdecydowania tańsza niż w hotelach. Myślę, że budżet pozwoliłby mi na zwiedzenie całej Islandii, dlatego musiałabym zarezerwować noclegi w kilku miejscach, by zrobić wycieczkę objazdową. Bezpiecznie więc założyć, że za zakwaterowanie na dwa tygodnie na Islandii zapłaciłabym około 2,5 tys. zł – ale znowu, wszystko zależy od wyprzedzenia oraz lokalizacji.
Aby móc dobrze zwiedzić całą wyspę, konieczne jest wypożyczenie auta – na Islandii nie ma bowiem kolei, a transport publiczny nie obejmuje obszaru całego kraju. Na terenie Islandii działa mnóstwo wypożyczalni samochodów, a oferta jest naprawdę konkurencyjna. Po wstępnym rekonesansie wiem, że taka usługa na dwa tygodnie kosztowałaby około 40 tys. koron islandzkich, co w przeliczeniu na złotówki daje nieco ponad 1 tys. zł. Wszystko zależy jednak od typu samochodu i tego, jakie udogodnienia chcemy w nim mieć.
Z takim dużym budżetem, jakim jest 20 tys. zł, po załatwieniu najważniejszych spraw zostaje mi 15 tys. zł. Jak wspominałam, islandzkie życie jest drogie, więc tak duża gotówka na pewno by mi się przydała. Na pewno skorzystałabym z różnego rodzaju wycieczek – np. do zespołu basenów termalnych Blue Lagoon, tych polegających na obserwowaniu maskonurów czy wielorybów, a także wspomnianej już zorzy polarnej. W swojej wycieczce skupiłabym się na atrakcjach typowo naturalnych – oglądaniu gejzerów, wulkanów, wodospadów czy lodowca. Ach, już nie mogę się doczekać!
A Ty, na co wydałbyś 20 tys. zł na podróże?